wtorek, 20 grudnia 2016

Capitulo 1

Wcześniej 
 - Luna
- Królu Pawiu, co tu robisz ? Myślałam że już odszedłeś 
- Tak, już wyjeżdżałem. Ale nie mogłem wyjechać bez pożegnania z Kelnereczką. Dobrze, sądzę, że mam coś dla Kelnereczki. Przyszedłem aby ci oddać naszyjnik
- Matteo, naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Za każdym razem, kiedy potrzebowałam pomocy, byłeś tam, aby mi pomóc. Nie chciałam, abyś odszedł bez powiedzenia ci, że ...

- Powiedzenia czego?
- Matteo, nie chcę cie stracić 
- Ja też nie chcę cie stracić, Luna. Pojawiłaś się w moim życiu jak huragan i wszystko zmieniłaś. Jesteś Luna, a błyszczysz jak słońce 
- Jeśli podążasz za głosem serca, wszystko rozświetlasz. Wiesz co? Kiedy jesteśmy
razem, czuję się jakby spadały na nas gwiazdy. Bardzo kocham cię Matteo. 
Żadna odległość tego nie zmieni
- Będę tęsknić Kelnereczko 
- Ja za tobą też, Królu Pawiu
I wtedy pocałowaliśmy się po raz 2.





 Trochę później  
Minął tydzień od wyjazd u Matteo. 
Nadal wspominam naszą ostatnią rozmowę. Ten pocałunek był, cudowny.
Zachód słońca, panoram całego Buenos Aires. A jednak musiał, wyjechać.
Tak bardzo za nim tęsknię. Jadę do rezydencji, gdy nagle czuje popchniecie, 
pisk samochodu i ciemność. 

 Jeszcze trochę później 
W pierwszej chwili blask jednej z lamp wiszących pod sufitem,
 kompletnie mnie oślepia, a ja nawet nie wiem gdzie jestem. Salę wypełnia jedynie pisk jakiejś maszyny. 
A więc szpital. Przypominam sobie ostatnie zdarzenie. Powoli patrzę na osoby zgromadzone przy mnie. Ku mojemu zaskoczeniu są nie tylko moi rodzice ale również Amabr i pani Sharon. 
- Luna obudziłaś się  
- Co się stało ? 
- Ktoś cię pchnoł na jezdnie i potrąciło cię auto 
- Ambar co tutaj robisz?  
- Może ja ci odpowiem So... znaczy Luna 
- Niezrozumienie  
- Kochanie wiesz że jesteś adoptowana? 
- Tak 
- Pani Sharon i Ambar ....
 - Twoja opiekunka chce ci powiedzieć że jesteśmy twoją prawdziwą rodziną  
- Nadal nie rozumiem 
- Jestem twoją ciotką a, Ambar jest twoją kuzynką 
- A moi prawdziwi rodzice? 
 - Oni zginęli w pożaże który był 12 lat temu 
- Ona była podobna do pani ? 
- Ciociu. I tak
- Teraz to wszystko ma sens 
- Nie zrozumiem cie  
-Czasami miałam sny (...) I to wszytko  
- Bardzo cieszę się że Cię odnalazłam. Ambar chodź pójdziemy spytać się lekarza czy wszytko dobrze 
- Dobrze. Pa Luna  
-Pa 
- Skarbie ... 
- Nie mówcie tak do mnie   
-Co się stało ?
 - Co ?! Wiedzieliście o tym i nic nie powiedzieliście   
- Dla twojego dobra  
- Nie dajcie mi spokój   

Teraźniejszość
 Po tym wszystkim postanowiłam wyjechać.
 Nie chciałam i nie chce ich znać. Płakałam przyznam się ale za ciocią, Ambar i przyjaciółmi. 
Jeszcze dostałam zakaz jazdy na wrotkach. Minęło 2 lata. 
Wiem że Matteo wrócił do Argentyny. Ja za to jestem w Hiszpanii.
Zrobiłam karierę jako piosenkarka. Nie jestem może jakoś bardzo znana ale wiem 
od Niny że Buenos Aires czeka na mnie.  Mam kontakt ze wszystkimi. 
Jest nowa para Ambar i Simon. Kto by się spodziewał ? 
Tęsknię za nimi ale najbardziej za Matteo. Nadal myślę o nim i kocham 
go całym serce
Od miesiąca wraz z blondynką planujemy mój powrót do Argentyny. 
Chce zrobić niespodziankę cioci Sharon i przyjaciołom w Jam&Roller. W końcu do nich wrócę.  
- Argentyno wracam do ciebie - szepcze cicho.


*********************************************************************************
Hello 😊
Rozdział trochę inny :)
Kolejny rozdział nie wiem kiedy :\
Zalałam klawiaturę i będę mieć go dopiero po świętach lub po nowym roku :<
Buziaki Ani :* <3

4 komentarze:

  1. Oryginalnie!
    Przyznam, że nie mogę się doczekać powrotu Luny do Buenos Aires! Pozdrawiam, Marlene ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW.
    Skomentowałam 0 na moim poprzednim profilu.
    1 jestem mega zaskoczona.
    WOOW
    Luna wraca do Argentyny.
    Nadal kocha Matteo całym sercem.
    Yeah
    /JA

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Zapowiada się ciekawie. Powrót Luny na pewno bardzo dużo zmieni, dlatego też nie mogę się doczekać! Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny!
    Luna wraca :D
    Czekam na nexta :)
    Buźka ;*
    Sz. <3

    OdpowiedzUsuń

By: Marlene